
Dziś słowa baśń czy bajka niemal całkowicie kojarzą się z literaturą dziecięcą. Ubolewam nad tym, ale z drugiej strony muszę zaakceptować, że: Takie już czasy, w których przyszło nam żyć… i Kijem Wisły nie zawrócę…
Ale tu, na łamach pisma, które odkrywa to, co na co dzień niewidoczne, mogę zawołać głośno: Duchu Baju, nie odchodź! Nazwy ducha Baj nie wymyśliłem; funkcjonuje ona w podaniach ludowych. Znajduje się w naszym Bestiariuszu Słowiańskim. Baj jest dobrym, bardzo starym duchem, grasującym w nocy i wnikającym do umysłów śpiących ludzi, by pokazać im obrazy ze świata, których na jawie się nie doświadczy. Przespać się z problemem nie jest pustą formułką. Jak dobrze wiemy, we śnie nasze doświadczenia układają się w innym porządku niż na jawie. Czy ten senny porządek jest przypadkowy? Chaotyczny? Bynajmniej.
Rzeczywistość doświadczana na jawie ogranicza się do tego z czym musimy się mierzyć tu i teraz. Rzadko daje nam przestrzeń, by pomyśleć kim naprawdę jesteśmy i co jest dla nas, jako rodzaju ludzkiego, a szerzej dla wszystkich istot i dla Wszechświata, wspólne i najistotniejsze. A to właśnie Baj za pomocą snów nam o tym przypomina. Porównajmy ten proces do słoika napełnionego wodą z domieszką gleby. Za dnia spadają na tę glebę różne zdarzenia i są dobrze widoczne, ale nie stanowią gruntu ludzkiego doświadczenia. Dopiero podczas snu słoik ten jest potrząsany i wszystko w nim według masy zajmuje odpowiednie miejsce. Na dnie osadzają się kamyki i inne ciężkie obiekty, następnie piasek, a na końcu mięciutki muł, po którym stąpamy, póki się nie obudzimy. Jednak po pobudce często mamy przed oczami jedynie ten moment potrząsania, gdy wszystko fruwa w nieopisanym chaosie. Podświadomie natomiast wszystko nam się w głowie układa, zajmuje swoje miejsce i wiele problemów, które wyolbrzymialiśmy, okazuje się całkowicie nieistotne. Ja, w każdym razie, tylko czekam aż się z czymś prześpię, by nadać temu odpowiednią wagę.
Co to ma z baśniami wspólnego? Ano baśnie działają dokładnie w ten sam sposób. Są pewnego rodzaju snami na jawie. Ich niewyobrażalna moc symboliczna pozwala każdemu odbiorcy odnaleźć w głowie ścieżkę do rozwiązania własnych problemów. To nieprawda, że baśnie były zawsze takie dziecinne jak dziś, z jednoznacznym azymutem moralnym, wyraźnym oddzieleniem dobra od zła i kojącym happy endem. Proces upupiania baśni, jak ja to nazywam, przypomina nieco tłumaczenie dowcipów, które należy rozumieć intuicyjnie.
Najbardziej spektakularny cios zadali baśniom czytelnicy zbioru braci Grimm, zmuszając ich do trzykrotnego poprawienia książki tak, by nadawała się ona, zgodnie z tytułem Kinder und Haus Marchen, do czytania dzieciom. Niestety poprawki te zabiły ducha starego jak sama ludzkość, który miał tam przez tysiąclecia bezpieczne schronienie. Bo baśnie to jedynie odpryski odwiecznych mitów, mądrość ludowa, która dojrzewała przez setki pokoleń, porządek Wszechświata, który nie jest ani dobry, ani zły. Jest odwieczny i nienaruszalny. Mądrością pokoleń było tę prawdę, tę tajemnicę wysączać po ziarenku i ułożyć, jak w tym słoiku, w pewien nieoczywisty, ale jakże prawdziwy porządek.
Baśnie to prawda o nas samych, podana tak, byśmy podświadomie ją przyswoili i mogli ukoić ból istnienia. W baśń należy się wsłuchać i przyjąć ją do siebie z ufnością tak, by niczym ziarno wykiełkowała w formę unikalną i nierozerwalną z naszą indywidualną naturą.
Dziś zalewani jesteśmy rzeczywistością niebywale zinfantylizowaną. Pokazuje nam się palcem co jest złe, a co dobre i na wszystko proponuje instrukcję obsługi. Świat taki, szumnie nazywany cywilizacją, jest bardzo wygodny w obsłudze, ale choć sam w nim funkcjonuję, żal mi tych czasów, gdy duchy żyły wśród nas. Gdzie nic nie było czarno-białe. Czasów, gdy nasz los i wszystko, czego doświadczaliśmy na co dzień, miało wymiar transcendentny, było, jak w baśniach, owiane tajemnicą, ale jednocześnie zaproszeniem do jej rozwiązania. Jak zagadki sfinksa. Baśnie były zachętą do odwagi, samodzielności, decyzyjności. Nie były prostym przepisem na łatwe życie. Baj jest duchem całej ludzkości, DNA naszego człowieczeństwa. On, otoczony duchami naszych przodków, czuwa nad nami, zawsze gotów przypomnieć każdemu zagubionemu w labiryncie bieżących doświadczeń, którędy biegnie kręgosłup tego wspaniałego stwora zwanego człowieczeństwem.
Takie są moje przemyślenia po wspaniałym Festiwalu Sztuki Opowiadania, który właśnie dobiegł końca w Warszawie i na którego jubileuszową 20 edycję wszystkich serdecznie zapraszam w przyszłym roku.