Słowiańska kultura jest nam tyleż droga i bliska, co nieznana i tajemnicza. Do dziś tęgie głowy dochodzą wzajemnie swoich racji, by przekonać nas o różnych możliwych wersjach korzeni słowiańszczyzny. Na jednym końcu są ci, którzy upierają się, że coś takiego jak słowiańszczyzna nigdy nie istniało, a na drugim obrońcy tezy, jakobyśmy niegdyś byli najpotężniejszą cywilizacją Europy, tylko jacyś źli ludzie skrzętnie starli wszelkie tego dowody. Jednym ze sztandarów wielkiej przeszłości słowiańszczyzny jest jej mitologia
Powstały opasłe opracowania na ten temat, a wiele z nich dopięło na ostatni guzik wspaniały panteon bogów, gdzie funkcje i obowiązki każdego są wyraźnie zaznaczone i wszystko działa jak w zegarku. Autorzy, prezentując swoje dzieło, wołają: – Dość czerpania z obcych wzorów. My mamy swoich bogów, swoją mitologię i ją powinniśmy pielęgnować!
W ich mozolnych konkluzjach jest wiele prawdy. Wszak wgłębili się we wszelakie możliwe źródła historyczne na ten temat, z odręcznymi notatkami na marginesach włącznie. Dziwi mnie jednak, że chcąc oddzielić nasze dziedzictwo od wpływów śródziemnomorskich, tak mocno upierają się, że nasz panteon bogów musiał być do greckiego (bo o nim najczęściej mowa) podobny.
Osobiście nie wertowałem tak skrupulatnie wszystkich źródeł pierwotnych ani wtórnych. W zamian za to spędzam dużo czasu w lesie. Siadam, słucham, spaceruję. Czuję, jak on oddycha i jak bezgłośnie tętni w nim życie. Po chwili wyciszenia zaczynam odczuwać silną obecność, a raczej wiele obecności. Coś mnie gości, coś obserwuje nieufnie z daleka, coś ignoruje, jakbym był niczym więcej jak ściętym pniakiem obrośniętym mchem i porostami, coś wreszcie usilnie próbuje spić ze mnie kroplę krwi. Czasem te istoty mają postać zwierząt, czasem roślin, a czasem nie są w stanie nijak się zmaterializować bez udziału mojej wyobraźni. Ale są. Z pewnością stanowią społeczność i domagają się, żebym zasady jej funkcjonowania uszanował. Gdybym tego nie robił, pozostawiłbym widoczne ślady. Wszędzie tam, gdzie człowiek nadużywa gościnności lasu, ten usycha, obumiera, marnieje. Tym cichym, skromnym głosem protestuje przeciw naszej inwazji.