Przed miesiącem opisałem proces błyskawicznego rozpadu symboli, poprzez które ludzie byli zanurzeni i partycypowali w dotychczasowej rzeczywistości religijnej. Jednak owe symbole mają inny jeszcze aspekt – poprzez nie religia skupiona na rytuale była odbierana jako czytelna treść. Ich rozpad oznacza więc kryzys rytuału jako podstawy wierzeń, co jest dużo większą zmianą, niż wydaje się na pierwszy rzut oka. Oznacza bowiem, że na naszych oczach kończy się epoka trwająca od kilkuset tysięcy lat, wręcz od czasów Homo erectus
Żeby powyższe stwierdzenie stało się jasne, muszę wyjaśnić, na czym polega znaczenie rytuału jako łącznika człowieka z grupą symbolizującą daną religię. To wprawdzie do dzisiaj dominująca forma przeżycia religijnego, lecz z psychologicznego punktu widzenia jest to mechanizm dosłownie pierwotny. Współczesny sposób kojarzenia, uważany za cywilizowany, opiera się na indukcji i dedukcji, co staje się możliwe tylko, jeśli myślimy w kategoriach mechanizmów i procesów. Żeby móc postrzegać deszcz jako opad atmosferyczny, musimy wiedzieć, że woda skrapla się na pewnej wysokości nad ziemią; aby wpływać na dobre zbiory owoców, powinniśmy z grubsza przynajmniej rozumieć, jak żyje i rośnie drzewo. Jeszcze dla człowieka sprzed kilku tysięcy lat wiedza ta była nie tylko nieosiągalna, ale i niepojęta. Myślał on wprawdzie, odwołując się do związków przyczynowo-skutkowych, ale bardzo różniły się one od naszych.
Dla niego deszcz brał się z łez wiernych, a wzrost roślin z krwi ofiar wylanej na ziemię. Mamy tu więc do czynienia z myśleniem symbolicznym, różniącym się od naszego głównie tym, że pozory okazywały się w nim nieodróżnialne od istoty rzeczy, a symbole o podobnych cechach całkowicie zlewały się ze sobą. Ptak stanowił symbol ducha i miał wszelkie jego moce, bo unosił się w powietrzu. Kości dawno zwietrzałych zwłok były białe, więc bano się wszystkich białych rzeczy, bo niosły ze sobą śmierć.
Ogień traktowano jako żywy
gdyż istoty żyjące były ciepłe. Na zasadzie odwrotności, miłość określano mianem gorącej i jako płomienne uczucie, bo to gorąco traktowano jako źródło życia mającego się później narodzić dziecka. Długo można by wyliczać…