Prasłowiańska medycyna tradycyjna obejmowała różne formy wodolecznictwa, odbywające się zarówno w łaźni parowej, jak i suchej. Obejmowało to inhalacje, obmywania oraz zabiegi stymulujące z wykorzystaniem witek i miotełek
Pierwotnie ogromna większość zabiegów leczniczych należała do kobiet – poza leczeniem ran wojennych i chirurgią, co pozostawało domeną męskiej medycyny wojskowej (to także prastara indoeuropejska tradycja). Jedno z najstarszych określeń leczącej kobiety odnajdujemy w nazwie popularnego leczniczego ziela stosowanego na okłady – babka.
Prasłowiańska medycyna była także prekursorką różnych form wodolecznictwa, poprzez szerokie zastosowanie leczniczej łaźni parowej, inhalacji, rozmaitych obmywań i namaszczeń. Przynależał tu też rodzaj masażu w takiej łaźni rozparzoną miotełką łaziebną.
Nosiła ona prastarą nazwę bani. Pierwotna (sięgająca epoki kamiennej) forma bani, to po prostu dół w ziemi. Wbrew pozorom nie kojarzył się on z żadnym kształtem kulistym (bańką).
Słowianin tam łaził
– czyli schodził w dół i się parzył, gdy mu lano wodę (ewentualnie kwas chlebowy) na rozgrzane kamienie. Chłostał się przy tym wierzbową (albo – leczniczo − pokrzywową) miotełką, potem polewał się zimną wodą lub biegł na zimną kąpiel do rzeki bądź jeziora. Słowo kąpać (się) oznaczało pierwotnie, według naszego dawnego znakomitego językoznawcy prof. Aleksandra Brücknera, skulone przycupnięcie, co pasuje do pierwotnej postaci bani.