Daniił Leonidowicz Andriejew to niezwykle zagadkowa postać – prawdziwy spadkobierca tradycji uduchowionej kultury rosyjskiej. Jego Róża Świata, inspirowana, by tak rzec, przez światy wyższe, nie jest bynajmniej samotnym Sfinksem wznoszącym się ponad nudną równiną kulturowej pustyni lat 50. w ZSRR. To kolejny przykład odwiecznego (a zatem ponadczasowego) pragnienia człowieka, by wydostać się z ciasnych więzów ciała i spenetrować bezmiar duchowości Kosmosu… To również dowód na to, iż wolnego ducha nic nie jest w stanie uwięzić – żaden, choćby najbardziej wyrafinowany (jak w byłym Związku Radzieckim) aparat władzy
Niezwykły to pisarz i niezwykłe jest dzieło jego życia. Swoje opus magnum, Różę Świata, Andriejew napisał w czasie odbywania kary w więzieniu w Władimirze, dokąd trafił będąc oskarżonym o spisek przeciwko Stalinowi. Brutalne, trwające półtora roku śledztwo udowodniło jakoby, iż był on twórcą organizacji terrorystycznej, planującej zamach na sekretarza generalnego KPZR (sic!).
A wszystko to miało zostać opisane w jednym z rozdziałów niepublikowanej powieści Andriejewa Nocni wędrowcy.
Wyrok? 25 lat więzienia. I kara dla pisarza najdotkliwsza: zniszczenie trzech egzemplarzy manuskryptu książki, nad którą pracował 10 lat.
Andriejew urodził się w Berlinie jako syn Aleksandry Wieligorskiej, siostrzenicy ukraińskiego poety Tarasa Szewczenki oraz pisarza i dramaturga Leonida Andriejewa. Matka chłopca kilka dni po urodzeniu syna zmarła: zachorowała na gorączkę poporodową. Mąż nigdy nie wybaczył tego Daniiłowi, wierząc, że to on ponosi winę za śmierć jego żony. Skutkiem tych wydarzeń była przeprowadzka dziecka do Moskwy, gdzie przyszły pisarz udał się razem ze swą babcią.