Sny mogą pomóc w rozwiązywaniu wielu problemów – od tych codziennych po bardziej złożone, związane np. z pracą twórczą czy odkryciami naukowymi. Trzeba jednak nauczyć się ich słuchać i otworzyć drzwi dla podświadomości, która komunikuje się z nami własnym, oryginalnym językiem. Jak sprawić, aby sen przyniósł odpowiedź na nasze pytania? Istnieje na to kilka sposobów
Pierwszy sen: Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło (Mt 1, 20). I drugi: Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić (Mt 2, 13).
Te dwa sny Józefa Nazarejczyka zna chyba każda osoba wychowana w wierze chrześcijańskiej. Podobnie jak sny Faraona: Zobaczyłem siedem tłustych, pięknych krów. A potem zobaczyłem siedem bardzo chudych i brzydkich. I te chude krowy pożarły te tłuste (Rdz, 41, 1–57). Oraz: W drugim śnie zobaczyłem, jak z jednej łodygi wyrasta siedem grubych, dojrzałych kłosów. Później zobaczyłem siedem kłosów cienkich i suchych. I te cienkie kłosy zaczęły połykać te grube (Rdz, 41, 1–57).
Sny-porady, sny- objawienia, sny pomocnicze – słyszał o nich każdy i zapewne każdy, przynajmniej w trudnych okresach życia, chciałby ich doświadczyć. Tak się dzieje lub nie. Częściej nie. Dlaczego?
Brownies na pomoc
XIX-wieczny szkocki pisarz Robert L. Stevenson – autor noweli Doktor Jekyll i pan Hyde, używał snów do tworzenia. Zauważył, że gdy przez kilka dni pisze opowiadanie, a potem przerywa, w jego snach zaczynają pojawiać się małe istotki (nazwał je brownies – coś w rodzaju naszych skrzatów, krasnoludków), które posuwają fabułę do przodu. Potem wystarczyło całą rzecz spisać.