Mogą być różne. Od tych, które ujawniają szczegóły bieżących spraw poczynając, przez zapowiedzi wydarzeń z kolejnego dnia, a na snach wieszczących coś, co wydarzy się za rok, za lat 10 lub na drugim końcu świata, kończąc. Jedno jest pewne: warto się w nie wsłuchiwać…
Sny prorocze to jedne z najciekawszych, o ile nie najciekawsze, onirycznych zdarzeń. Mowa o nich już w Starym Testamencie czy rozważaniach starożytnych, np. w dziele Oneirokritika Artemidora z Daldis (II w. n.e.), w którym spory ustęp poświęcono snom objawiającym przyszłość za pomocą symboli (horama) oraz w bezpośrednich przekazach (chrematismos).
Nie jest to jednak pieśń przeszłości. Jak wieść niesie, prezydent Abraham Lincoln († 1865) wyśnił swą śmierć, a właściwie pogrzeb. Ujrzał w nim żołnierzy przy katafalku, których zapytał, kto umarł. – Prezydent – odpowiedzieli. – Zabił go skrytobójca. Kilka dni później Lincoln został śmiertelnie postrzelony.
Takich historii jest bardzo dużo i pewnie każdy słyszał choć o kilku z nich.
Utarło się przekonanie, że dar jasnowidzenia się dziedziczy, zresztą jak wiele innych. Można zatem przyjąć, iż jasnowidzenie, podobnie jak śnienie snów proroczych, wizje, przeczucia, umiejętność wróżenia czy czytania losu – to konkretna zdolność, dar przenoszony i (być może) doskonalony z pokolenia na pokolenie. Choć nauka wciąż podaje w wątpliwość jego istnienie, nie można przyjąć jej założeń za wyczerpujące czy po prostu słuszne. Fakty mówią same za siebie: wielu z nas śni proroczo i fakt ten nie ma racjonalnego wyjaśnienia.
A co konkretnie mówi na ten temat nauka? Otóż psychologia przyjmuje, że nasza nieświadomość przepracowuje problemy, które pochłaniają nas w świadomym stanie umysłu. Może więc przytrafić się taka sytuacja, że analizując najróżniejsze możliwe scenariusze, wykreuje obraz, który faktycznie potem się wydarzy.